niedziela, 22 sierpnia 2010

granice?

- A co czułeś, kiedy podcinałeś sobie żyly? - takie pytanie zadał przedwczoraj Glista maltretowanemu chłopcu na konferencji, w której miałam wątpliwą przyjemność uczestniczyć.

Pierwszy raz w życiu spotkałam "dziennikarską" hienę. Był spocony, czerwony, łysy i oślizgły. Mizdrzył się i lepił do pokrzywdzonych. Bo on dba o nich. Bo on nie jest jak inni dziennikarze, którzy gonią za sensacją. On nie. On jest  z "Faktu" i chce tylko pomóc. A przy okazji ustawić do zdjęcia. A może by pani pana przytuliła, to będzie takie wzruszające zdjęcie. A co pan czuł, kiedy pana gwałcili? Jesli wolno spytać, bo nie chciałbym być nachalny, o nie, ja nie z tych.

Z całej siły powstrzymywałam się, żeby nie przywalić Gliście torebką, albo chociaż kopnąć go pod stołem (bez sensu, bo nie noszę obcasów, ale zawsze coś). W końcu jeden z dziennikarzy nie wytrzymał i zrugał Glistę, bardzo łagodnie, zbyt łagodnie, bo Glista się nie przejął.

Wiele bym dała, żeby zajrzeć do głowy Glisty. Dowiedzieć się, na ile wierzy w to, co mówi. Bo przecież mądrzy, siwi panowie mówią, że nie można żyć ze świadomością, że jest się hieną. Za duży dysonans poznawczy, trzeba wyprzeć, zanegować któryś z elementów układanki. Który? Jak?

Ciągle nie potrafię tego zrozumieć. Ile granic trzeba przekroczyć, złamać, żeby stać się takim człowiekiem? Wiele bym dała za zrozumienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz