sobota, 20 listopada 2010

Czy lampa jest zwierzęciem żywym?

- No i co ja mam z panią zrobić? - spytał Anioł Z Dziekanatu.
- Odstrzelić? - zaproponowałam cichutko. - Byle humanitarnie?
- Do rozważenia - kiwnął głową Anioł, przybił pieczątkę, machnął skrzydłem i kazał się wynosić. Odetchnęłam i wyszłam bezszelestnie (bo nawet Anioł może zmienić zdanie, gdy go kto rozeźli - hałasem na przykład).

Przed kanciapką Anioła czekały w kolejce dwie studentki psychologii.
- Bez sensu są te podstawy - prychnęła jedna, śliczna szatynka z grubym warkoczem. - 60 godzin wykładu, a w kółko o mózgu i o mózgu, na co mi to?
- Żebyś poznała wroga - mruknęła druga.

Scenka przypomniała mi się wczoraj, kiedy Pz. z uporem maniaka przekonywał mnie, że szarości są słuszne, ale tylko do pewnego stopnia, zaś kwestie istotne należy klasyfikować jednoznacznie. Zostając przy kolorach: coś jest białe lub niebiałe, czarne lub nieczarne. Kropka.

Poległam w tej dyskusji - i to bynajmniej nie dlatego, że grypa rozsadzała mi mózg, a katar wyciekał uszami. Poległam, bo zgodnie z zasadą "poznaj wroga" zaczęłam się zastanawiać czy - przynajmniej w pewnych aspektach - Pz. nie ma racji. Zastanawiam się do teraz (a grypa chichocze).

I tylko w głowie gdzieś ciągle kołacze: Czy lampa jest zwierzęciem żywym czy nieżywym?

1 komentarz:

  1. Brak komentarza do tej pory oznacza jedynie, że wciąż się głowię z filozoficznym pytaniem tytułowym :)

    OdpowiedzUsuń