czwartek, 11 listopada 2010

Ahoj, przygodo

Stambuł przywitał nas mgłą.
Niech się londyńska mgiełka schowa do kąta z kompleksem niższości. Poranna mgła w mieście Konstantyna ma kolor śmietany i konsystencją przypomina lokum. Aż dziw, że w powietrzu nie wiszą pistacje.

Miasto ma 14 milionów mieszkańców - i to jest fakt, którego nie da się przeoczyć. Bo wyobrażcie sobie niemal pół Polski stłoczone w jednej aglomeracji: tłumy ludzi na ulicach, kilometrowe sznury samochodów, korki. Nie tylko samochodowe - pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się stać w ludzkim korku. Tak po prostu, w przejściu podziemnym.

O ruchu ulicznym w Turcji napisano już chyba wszystko. Powszechnie wiadomo, że kiedy jezdnia ma cztery pasy, prawdziwy Turek wydusi z niej co najmniej sześć. I siódmy na motocykl. I ósmy na wymijanie. A zresztą kto by się przejmował jakimiś kreskami na jezdni? Idiotyzm.

Tłumy ludzi przechodzące przez czteropasmową autostradę w dowolnym miejscu nie dziwią nikogo. Hardkorem wydawała mi się staruszka (co w tym jest, że te niezniszczalne staruszki są w każdym miejscu na ziemi?), która dreptała powolutku przez taką czteropasmówkę o lasce - ani na chwilę nie zwolniła kroku, a większości kierowców idea przyhamowania także nawet do głowy nie przyszła. Babinka slalomem, auta slalomem. I już. Problem? Jaki problem?

Ale staruszkę przyćmił niewidomy Turek, który kilka kilometrów dalej maszerował tą samą autostradą, wymachując białą laską. Nawet nie starał się przeciąć jezdni po najkrótszej prostej.

Szczęka opadła mi jednak dopiero w autobusie. Szaleńcza jazda z górki wypchanym po brzegi busem z otwartymi wszystkimi drzwiami sprawiła, że serce miałam w okolicach krtani. A kierowcy nie chciało się dojeżdżać na przystanek, więc wysadził z 40 pasażerów tam, gdzie na pewno i tak chcieli dojść: jak najbliżej sklepu. Czyli na środku ruchliwego czteropasmowego ronda, na wewnętrznym pasie.

- Oh well - uśmiechnął się znajomy Turek, słuchając mojej relacji. - And you eat a bigos. What's the big deal?

"A u was biją murzynów"?

2 komentarze:

  1. : D
    Zazdroszczę wyjazdu, podróże kształcą, jak widać. ; )
    "Aż dziw, że w powietrzu nie wiszą pistacje." - piękne zdanie!

    OdpowiedzUsuń