czwartek, 14 października 2010

Wykradzione z PKP

- Dlaczego nie rozmawiasz z ludźmi w pociągach? - spytał kiedyś Chudy. Wyliczyłam mu wtedy z 20 powodów, które można by od biedy sprowadzić do jednego: mój czas jest najmojszy i nic nikomu do niego.

Ale w dziewięciu przypadkach na dziesięć trafiam w przedziałach na takich rozmówców, że wszystkie moje postanowienia diabli biorą. Najczęściej są to rozmówcy, którzy po prostu nie dostrzegają intensywnie wysyłanych przeze mnie sygnałów (np. słuchawki na uszach i książka w ręku). Czasem jednak są to ludzie, przy których zawieszam swoją aspołeczność.

W sobotę trafiłam na A.

A. była ładna tą cichą urodą, którą niekiedy widuje się u zakonnic i terapeutów. Uśmiechała się promiennie mimo 5 rano, bo przecież jechała na koncert Chopinowski, a cóż może być piękniejszego niż wirtuozi grający Chopina? Wierzyła w Leibnizowy świat najlepszy z możliwych - ale bez Kandydowskiej naiwności. Mózg miała ostry jak brzytwa: jej poglądy były przemyślane, zainteresowania szerokie, repliki błyskotliwe, a pytania - celne.

Miała słuch absolutny. Zawsze chciała grać na instrumencie, ale z wielu powodów spełnienie jej największego marzenia okazało się niemożliwe.
- To bardzo dobrze - powiedziała. - Może gdybym grała, znienawidziłabym muzykę?

Skąd się biorą tacy ludzie?

5 komentarzy:

  1. Dlaczego ja spotykam w pociągach tylko jakieś nawiedzone babuszki, a to taką, która wyciąga z torby kapcie wełniane, robione na drutach, różaniec, modlitewnik i zaczyna upraszać wszystkich świętych o dobrą i spokojną drogę, a to znów klasyczną słuchaczkę Radia M.? Albo grupki pracownicze wracające z bardzo pouczającego szkolenia, którego szczegóły omawiają jeszcze przez pół drogi? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozazdrościć takiego spotkania.
    Musisz mieć w sobie coś bardzo przyciągającego uwagę, skoro mimo słuchawek i książki nadal Cię zaczepiają. Mnie zwykle dają spokój.
    Najgorsze są pociągi nocne. Tam to dopiero można spotkać ekscentryków... Raz jechałam w przedziale opanowanym przez fanatyków religijnych, pomstujących m.in. na pary, które ośmielają się brać ślub w piątek. ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. No bo ślub w piątek to zło, oczywista oczywistość! ;)
    Raz też zdarzyło mi się spotkać klasyczne słuchaczki mojego ulubionego radia. A pół godziny potem do przedziału dosiadł fanatyk Dawkinsa. No wyobraźcie sobie :)

    OdpowiedzUsuń