piątek, 3 grudnia 2010

Thanks for your time

Zachciało mi się do Wicklow. Wszystko dlatego, że niespodziewanie okazało się, że mam jeszcze urlop (i nie, oczywiście NIE mogę wykorzystać go między świętami a sylwestrem). Niby nic prostszego: wejść na stronę Ryanaira i kupić bilet na czwartek. Ha.

Wypełnienie wszystkiego na stronie zajęło mi trzy minuty. A potem na monitorze pojawiło się niepokojące: "rezerwacja nie została zrealizowana". Wszystko robiłam tak, jak zwykle, więc trochę mnie to zaskoczyło - ale tylko trochę, bo przecież każdy system może strzelić focha. A poza tym - wiadomo - zima stulecia, może śniegu do irlandzkiej serwerowni nawiało i mają tam kataklizm, różnie to bywa. Wypełniłam wszystko jeszcze raz, potem drugi i trzeci. Nic.

Zadzwoniłam do R.
- Brat, chcę cię odwiedzić z zaskoczenia, ale musisz kupić mi bilety - zaczęłam bez wstępów. Brat chyba usłyszał w moim głosie tę nutkę, która podpowiada, że nie warto dyskutować i zgodził się bez namysłu. Ale "The operation he requested was not possible at the moment". Ok.

Zadzwoniłam do A., właścicielki Innej Karty.
- Słuchaj - tłumaczę. - Jest tak i tak, spróbuj ty.
Spróbowała: nic. Zadzwoniłam do B., C., i D. - właścicieli Jeszcze Innych Kart. Nic. Z zimnego poranka tymczasem zrobiło się zimne południe.

Po głowie zaczęła mi nieśmiało chodzić piosenka Gotye. Zadzwoniłam do Ryanaira: "Przepraszamy, linia abonencka uszkodzona". Kolejny Ryanair przeprosił mnie serdecznie, ale transakcji nie zrealizował, bo "asystent w tej chwili prowadzi inną rozmowę, prosze poczekać na lini". Która to linia za pięć minut została tajemniczo uszkodzona, a Gotye w mojej głowie zaczął przytupywać z radością:
Your call is valuable
It's very valuable
We hope this doesn't inconvenience you
Because you're valuable
You're so very valuable!

"You have been placed in queue" - oznajmił trzeci Ryanair, a bilety podskoczyły o 30 euro. Do wieczora zaangażowałam w Sprawę jeszcze rodziny B. i A., ale oni też zostali umieszczeni w kolejce, a miejsca w samolocie na czwartek się skończyły. Zaklęłam brzydko i poszłam spać. Bilety kupiłam dwa dni później, na niedzielę.

- A wiesz co? - zadzwonił w czwartek Brat. - Na Wyspie spadł śnieg, wszystkie czwartkowe loty odwołane.
I jak tu nie wierzyć, że głupi ma szczeście? :))

2 komentarze:

  1. Już się przestraszyłam, czytając, że Cię na koniec za te wszystkie próby kosztami obciążyli. Ale najwyraźniej duchy sieci wiedziały, co robią.

    Udanego wyjazdu i powiedz im, by nie przesadzali z tą klęską żywiołową. Możesz im też powiedzieć, że u nas 5 centymetrów śniegu to w lipcu w ogródkach przydomowych leży, by nasze niedźwiedzie polarne miały coś od życia. Niech to da im do myślenia. ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :)
    Moi Wyspiarze uwierzyli ostatnio, że pierwsze telefony pojawiły się u nas rok temu, więc śnieg w lipcu to będzie pikuś :)

    OdpowiedzUsuń