poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Z cyklu: rozmowa tygodnia

biiip. biiip. biiip.
- Dzień dobry, tu Sepulka Sepulkowska, dzwonię z Bardzo Dziwnej Firmy, chciałabym zapytać o Ważną Sprawę. Z kim w pańtwa firmie mogłabym rozmawiać na ten temat?
- Yyyy. Skąd?
- Z Bardzo Dziwnej Firmy.
- Ooo, nie-e, nie-e, to tylko z szefem.

- A może mnie pan z szefem połączyć.
- Nie. Nie ma. Szefa nie ma.
- A kiedy będzie.
- Nie będzie. Jutro będzie. Dziś już nie będzie.

- A z kim poza szefem mogłabym rozmawiać?
- Tylko z szefem.
- A kto w takim razie zastępuje szefa, gdy go nie ma?
- Nikt.

- Hmm. W takim razie jak się nazywa zastępca szefa?
- Nie ma.
- A wiceszef?
- To ja.

- To w takim razie może pan mi powie...
- Nie! Nie powiem. Szef musi być.

- Ale chodzi tylko o jedno pytanie...
- Nie! Nie mogę, nie teraz, ja się spieszę...
- Ale ja zajmę pół minuty.
- Nie, ja nie mogę rozmawiać, ja siedzę w samochodzie, ja jadę samochodem, tu zaraz na autostradę wjeżdżam, nie mogę rozmawiać.
- Ale ja do pana dzwonię na numer stacjonarny.
- ...
bip. bip. bip. bip.

Cieszy nawet po 12 godzinach w pracy :D

sobota, 6 sierpnia 2011

Marceli Szpak dziwi się światu

No bo jest tak: rano wstaję - i myślę. Taki odruch po prostu, że ten mózg się włącza, z opóźnieniem wprawdzie, ale jednak. No i dobrze, włączony mózg przydaje się, kiedy jadę do pracy, lawirując między remontowanymi uliczkami a pieszymi, którzy z uporem kóz lezą po ścieżkach, choć obok mają chodnik. Żeby chociaż i grację kozic do tego mieli. Gdzie tam.

Dalej: przychodzę do pracy - i myślę. Serio. Wbrew wszelkim pozorom (a czasem i wbrew efektom) zwoje mózgowe mi działają, czasem aż do przegrzania. W wakacje to w pracy myślę nawet podwójnie: za siebie i za praktykantów.

Wracając z pracy - myślę. Z reguły po prostu myślę o tym, o czym zapomniałam pomyśleć w pracy, a powinnam była, ale przypomniało się właśnie teraz, więc trzeba pomyśleć, co tu teraz z fantem zrobić.

Więc chyba nic dziwnego, że wróciwszy do domu już nie myślę, prawda? Za to przypominają mi się wszystkie małe zdziwienia, wszystkie dziwnostki, tym dziwniejsze, że dzielone z pokaźną grupą ludzi, o czym przekonuję się ostatnio codziennie. Na przykład:

- Kiedy w księgarni jest do wyboru kilka przewodników turystycznych, z których wybrać trzeba jeden, to bez wahania ręka sięga po ten najgrubszy. Bo na pewno jest najlepszy.

- Kiedy chce się iść do fryzjera i zrobić rewoluję na głowie, to nie idzie się tam w środku tygodnia (bo przecież nie tak z dnia na dzień/ bo w pracy będą gadać/ bo będą się gapić/ inne). Idzie się w weekend, a najlepiej na urlopie. (Bo wtedy na pewno nie będą gadać/ gapić się/ komentować/ dziwić);

- Kiedy w obcym mieście do wyboru są dwie knajpy, pełna i pusta, wybiera się pełną. Bo na pewno lepsza;

- Kiedy kasjerka krzyknie: "halo! Zapomniała pani reszty!" - to na na pewno dlatego, że wcześniej było się uczciwą i zwróciło się uwagę innej kasjerce w innym sklepie, że za dużo wydała.

Na pewno.