środa, 27 października 2010

Moja praca jest niebezpieczna

Jak sensownie spędzić osiem i pół godziny? To oczywiste - jechać na szkolenie bhp. Bo na szkoleniu bhp można dowiedzieć się mnóstwa niesłychanie przydatnych rzeczy. Na przykład:

- Jeśli zmielę moje biurko na pył, to ten pył wybuchnie.
Zapamiętać: mielić tylko krzesła.

- Temperatura zapłonu acetonu jest stosunkowo niska.
Zapamiętać: paznokcie malować na zmianę ze wsółpracownikami, nigdy naraz.

- Jeśli współpracownik zechce pohuśtać się na trakcji wysokiego napięcia, przed telefonem na pogotowie zadzwonić do PKP. Niech odłączą prąd.
Zapamiętać: huśtać się tylko do godz. 15. Po tej godzinie rzecznik PKP wychodzi z pracy.

- Hydrant powinien być wmurowany nie dalej niż 50 metrów od biura.
Zapamiętać przy następnym wmurowywaniu hydrantów.

- Wybuchy dzielimy na wybuchnięcia zwykłe i wybuchnięcia podrywające.
Zapamiętać zwłaszcza te ostatnie. Na piątkowy wieczór w knajpie.

- Temperatura zapłonu stogu siana też jest niska.
Zapamiętać: nie szukać tych igieł. Lepiej kupić nowe.

- Karbid jest Zły.
Zapamiętać: nie guglować karbidu! Grozi rakiem, śmiercią i spleśniałym serem.

czwartek, 14 października 2010

Wykradzione z PKP

- Dlaczego nie rozmawiasz z ludźmi w pociągach? - spytał kiedyś Chudy. Wyliczyłam mu wtedy z 20 powodów, które można by od biedy sprowadzić do jednego: mój czas jest najmojszy i nic nikomu do niego.

Ale w dziewięciu przypadkach na dziesięć trafiam w przedziałach na takich rozmówców, że wszystkie moje postanowienia diabli biorą. Najczęściej są to rozmówcy, którzy po prostu nie dostrzegają intensywnie wysyłanych przeze mnie sygnałów (np. słuchawki na uszach i książka w ręku). Czasem jednak są to ludzie, przy których zawieszam swoją aspołeczność.

W sobotę trafiłam na A.

A. była ładna tą cichą urodą, którą niekiedy widuje się u zakonnic i terapeutów. Uśmiechała się promiennie mimo 5 rano, bo przecież jechała na koncert Chopinowski, a cóż może być piękniejszego niż wirtuozi grający Chopina? Wierzyła w Leibnizowy świat najlepszy z możliwych - ale bez Kandydowskiej naiwności. Mózg miała ostry jak brzytwa: jej poglądy były przemyślane, zainteresowania szerokie, repliki błyskotliwe, a pytania - celne.

Miała słuch absolutny. Zawsze chciała grać na instrumencie, ale z wielu powodów spełnienie jej największego marzenia okazało się niemożliwe.
- To bardzo dobrze - powiedziała. - Może gdybym grała, znienawidziłabym muzykę?

Skąd się biorą tacy ludzie?

poniedziałek, 4 października 2010

Zielonym do góry

- Skąd ta woda? - zdziwiła się C., wchodząc rano do łazienki. Miniaturowy dywanik przy brodziku wyglądał, jakby właśnie przeżył monsunowy deszcz.
- Może nachlapałam? - rzuciłam od niechcenia i pobiegłam do pracy. I się zaczęło.

Ustaliliśmy: chlapaniu mówimy stanowcze nie. Nasptępnego dnia prysznice braliśmy ostrożnie, uważając, żeby nie pomoczyć za bardzo ścianek kabiny prysznicowej. A po południu dywanik był mokry.

Ustaliliśmy: chlapaniu mówimy bardziej stanowcze nie. Dywanik trafił na balkon - niech się suszy. Poranny prysznic zaczął przypominać szalony rytuał znerwicowanego pacjenta szpitala psychiatrycznego (byle nie po ściankach, byle nie po ściankach!). A po południu na podłodze przy brodziku była woda. Głęboka na 2 centymetry kałuża.

Obmacaliśmy brodzik. Z lupą filatelistyczną, centymentr po centymetrze sprawdziliśmy izolację -cała. Obmacaliśmy ściany łazienki - suche. Obmacaliśmy rury pod zlewem - suche. A po południu na podłodze była woda. A na suficie nad kabiną - wykwitł grzyb. Wezwaliśmy hydraulika.

Zaczęliśmy zamykać okno w łazience (bo może przez okno ta woda?). Grzyb ucieszył się i w ciągu pięciu dni z rozmiarów niewielkiej plamki powiększył się do pięknej, okazałej kolonii. A na podłodze była woda.

Przyszedł hydraulik. Obmacał rury, obmacał ściany, obejrzał toaletę. - Przecieku nie ma - stwierdził autorytarnie. - Panie po prostu chlapią.
A na podłodze była woda.

Z braku laku hydraulik wymienił spłuczkę w toalecie. Nie była wprawdzie zepsuta, no, ale skoro już przyszedł... - Przez 10 lat w tym mieszkaniu nie było grzyba - zdziwił się na odchodnym. - Może panie źle ten prysznic biorą? Bo słuchawkę to trzeba trzymać tak, żeby woda na dół leciała, a nie odwrotnie.

sobota, 2 października 2010

Jak działa jamniczek

- Właściwie o co chodzi z tym urządzeniem? - zainteresowała się Kawa, przyczepiając po raz kolejny magnesik do lodówki. Magnesik ciągle spada, bo kartka, którą trzyma, jest duża ("Oddawać mleko!")
- I nie mówcie mi, że pole magnetyczne, bo to i ja wiem - zmarszczyła więc brwi Kawa. - Ale jak działa to pole, proszę mi wyjaśnić!

Use Google, Luke. Wpisałam w wyszukiwarkę "jak" i rozczuliły mnie podpowiedzi. Okazuje się, że większość internautów marzy tylko o tym, żeby ściągnąć plik i schudnąć. Ciekawe dla socjologa, pomyślałam przelotnie i dokończyłam: "Jak działa". Po czym zdębiałam.

Otóż - urządzeniem, którego tajniki chcą przede wszystkim poznać internauci, jest klimatyzacja. Wysoko na liście znalazła się... magielnica. WTF? Wszyscy nagle zapragnęli maglować pościel na jesień?
No i było też urocze, nostalgiczne, artystyczne i genialne: "jak działa jamniczek?" (patrz obok ->).

Zapomniałam o magnesie i dalejże wpisywać "wh questions" w Googla i podglądać podpowiedzi:
- kto: wydał pierwszą rozprawę o sztuce tańczenia, był wynalazcą tłumika strzeleckiego?
Zaczynam wierzyć w internautów.

- gdzie: jest krzyż(!), jest burza, jest dziecko(?), gdzie urodził się Epikur? (No właśnie, gdzie?)

- kiedy: kasa (do przewidzenia), przelew, wyniki matury, kiedy zrobić test ciążowy. Hmm.

- czemu: no, tu się zaczyna robić filozoficznie. Zagadkowe "Czemu tak jest?", rozpaczliwe: "Czemu antek a nie ja?", intrygujące: "Czemu został poświęcony epizod 8?" I prosto z serca: "Czemu ty, dziewczyno, pod jaworem stoisz?".

- dlaczego: "...tak bardzo nie lubię Justina Bieber"?
Ha, tutaj nawet Hamlet się chowa.

I na deser moja wypaczona ciekawość kazała mi wpisać  w wyszukiwarkę "zjadłem".
"Zjadłem swoją matkę, ale mi nie smakowała" - podpowiedział radośnie Google, mrugnął i uśmiechnął się, wyszczerzywszy wszystkie zęby.